Post
autor: KrzysiekEg » 30 kwie 2019, 16:38
Nie będę zakładał nowego tematu, bo ten w sumie jest odpowiedni.
Wczoraj podczas jazdy, czuję coraz mocniejsze wibracje na kole kierownicy i szuranie, pomyślałem, że znowu złapałem gumę. Stanąłem na poboczu, patrzę, gumy ok. No i dotknąłem paluchem śruby mocowania felgi, wynik poparzenie. No to jestem w dupie, 50 km od domu. W pierwszej chwili myślałem o łożysku, bo tarcze i klocki nie mają nawet 10 tys. km. Przejechałem jeszcze kilkaset metrów, a to smrodek coraz większy. Po zatrzymaniu, patrze dymi się lekko, czekam, aż się schłodzi tarcza i klocki. Parę razy przywaliłem brechą w zacisk, z dwóch stron i powoli jadę dalej. Po następnym kilometrze dotykam już ostrożnie, koło stygnie, można powoli się kulać do domu.
Telefon do kolegi mechanika, auto na warsztat, dziś odebrałem.
Z wewnętrznej strony, zjechany cały klocek, wręcz stopiony, zardzewiały tłoczek, który nie odbijał. To powód grzania.
Co zrobione, wypiaskowane zaciski, nowe zestawy naprawcze wraz z tłoczkami, nowe klocki hamulcowe. Klocki Hella Pagid.
Ze względu na brak na miejscu odpowiednich tarcz, wymiana na razie odłożona do później. Chyba że w czasie jazdy okaże się, że tarcze nie mają bicia i można na nich jeździć. Koszt imprezy 600 zł. Dodam tylko, że poprzedni właściciel wymieniał za duże pieniądze zarówno tarcze i klocki, a jego mechanik nawet nie sprawdził stanu tłoczków i prowadnic.