Podejrzewam, że musi być ciężko bo swojego śmietnika 2.0T z kilkoma usterkami elektrycznymi, poobijanego z każdej strony i padniętą na śmierć skrzynią biegów sprzedałem w dwa dni od wystawienia za większą kwotę niż niektórzy chcą za jeżdżące, sprawne

Skórę fajnie mieć, w moim aucie z 2006 roku cały czas ładnie pachniała, brakuje mi tego teraz nie ukrywam. Mam niby skórzaną tapicerkę ale to jest jakiś śmieć a nie to co miałem w Vel Satisie. Poza tą tapicerką i w ogóle fotelami z Initiale Renault nie miało wiele godnego uwagi wyposażenia w sumie.
Nawigacja? Wolne żarty z tymi antycznymi mapami. Audio Cabasse? Ktoś dobrze pochlał projektując małe głośniczki mocowane do tapicerki. Grzanie dupska? To już chyba dzisiaj ma każde auto.
Z przydatnych rzeczy które mogłem docenić to fotele z pamięcią jeżeli jeździ więcej osób, ksenony bo świecą nawet jakoś i podwójne szyby boczne. Zrobiłem tym jakieś 85000km, już go nie mam i staram się być obiektywny. Nie to że jestem ale próbuję
Co do diesla - jeździłeś jakimś 4 cylindrowym dieslem dłużej? W trasie? Ja wiem, że ludzie chwalą, ale niestety co to nie byłoby za auto diesel hałasuje bardziej, a na niskich obrotach robi się mocno dokuczliwy - przy czym wiele osób tego "nie słyszy", tj w ogóle im te niskie dźwięki nie przeszkadzają i mogą śmiało kupować - innych trafia. Jeszcze nie spotkałem w życiu diesla, w którym byłoby to nieodczuwalne. Nigdy. Nowego, starego, taniego, drogiego, żadnego. Nie klekot, tego często w kabinie nie słychać albo chodzi nawet przyjemnie.
Tak tylko piszę, żebyś świadomie coś kupił, benzyna rulez
PS: Sam kupiłem teraz diesla, mocno przypadkowego. Potrzebowałem samochodu na "natychmiast" gdy popsuło się Renault i tak wyszło. Żałuję
